literature

Johnlockowy poemat dla polewki 8'D

Deviation Actions

FanRubyGloom's avatar
By
Published:
1.5K Views

Literature Text

Dzisiaj z rana wielki krzyk!
Gdzie dokładnie, spytasz się?
Jak to gdzie, że jak: gdzie?
Pod 221 b.

No bo Sherlock, dumny paw,
Johnowi w twarz drze się tak:
"Ah, nie będę jeść, ah, co to?
Zabierz to stąd, ty idioto!"

John wydymać nie da mu się.
"Zeżryj już to, ty lamusie!"
I podsuwa zupy miskę,
I podaje dużą łyżkę.

I wystawia mu walizki.
Sherlock łypie więc do miski.
"Dobra, skończ już to kazanie!"
"Jedz już, w gardle ci nie stanie."

"Ja pewności to bym nie miał..."
"Zamilcz, starczy ci ględzenia."
Sherlock wzdycha, umęczony.
"Jakbym słyszał krzyki żony."

"Żona by cię już zabiła."
"Prędzej ona by skończyła."
Warknął Sherlock, rozeźlony.
(Z resztą, w dupie on ma żony.

Bo naprawdę kocha Johna.
Się nie przyzna, bo by skonał.)
Je więc zupę, myśląc z trwogą:
"Ma dedukcja będzie nogą."

A John, całkiem już kontenta,
Przeciera swoje oczęta.
I już ziewa okropniście,
Bo dziś nie spał, oczywiście.

No bo zlatał cały Londyn;
Kiedyś Wam opowiem o tym.
No a Sherlock, ajć, niechlubnie,
No więc krzywi się paskudnie.

"Czy tak bardzo to bolało?"
"Nie, gorszego coś się stało."
John ku niebu wzrok swój wznosi,
O cierpliwość stamtąd prosi.

A detektyw, całkiem hardo,
Mówi: "Może było warto."
John zdziwiony marszczy czoło.
"Chory musisz być, niedolo."

"Nie, po prostu... Co ja chciałem?
Nie pamiętam, zapomniałem."
A John dziwi się okrutnie.
"Ktoś zaszkodził ci paskudnie."

No bo Sherlock; już czerwony,
W kąt ucieka, zawstydzony.
Coś tu całkiem jest nie halo,
Jakby dziś się mało działo.

Raz, że Sherlock je z zapałem,
Nie marudząc aż nad miarę,
Dwa, że słowa zapomina.
I ten burak. Dopamina...?

John na samą myśl sczerwieniał,
Lecz po sobie znać nic nie dał.
Tylko mówi mu spokojnie:
"Czołgasz ty się, jak na wojnie.

Wracaj zaraz, trepie głupi,
Łazisz, jakbyś tu się upił,
I mów, co się niby stało,
Że aż serce zapomniało."

"Serce - bezsensowna iskra."
"O, to przecież oczywista."
Sarka John, nawet nie wiedząc,
Na kanapie sobie siedząc.

"No więc?"
"Co więc?"
"Gadaj zaraz!"
"Tak, już pędzę, żeś się znalazł...

Londyn mnie dziś potrzebuje!
Ja po domu zaś się snuję.
Idę w teren, nie oczekuj,
Że chodź trochę zwolnię bieg mój."

Tymi słowy, wypadł z domu,
Nic nie mówiąc już nikomu.
A John siedzi i się dziwi:
"Że co tu się stało niby?"

I mu twarz czerwień zalewa;
Więcej mówić już nie trzeba.
A detektyw, już za progiem,
No już dobrze, tuż za rogiem,

Wargi pełne swe zaciska,
"Serce", myśli, głupia iskra.
I rumieni się i wstydzi,
I się za to nienawidzi.

To do niego niepodobna,
Ale zupa była dobra.
No bo zrobił ją wszak John...
Lepszy od stu jeden żon!
No więc... :XD:
Ja nie wiem, ja naprawdę nie wiem, na co ja się szarpnęłam, ale :XD: Jest, nawet się rymuje, więc może kilkoro z Was nawet rozbawi :XD:
To wszystko wina :icontrajektoria: :XD:
© 2013 - 2024 FanRubyGloom
Comments24
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
FanaaRose's avatar
BORZE. Tucholski. Czemu. Umarłam.
Kradnę do druku i zaczynam opracowywać monodram, jeśli pozwolisz.